Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

środa, 25 lipca 2012

Przetwory, książki i jeden haft :)

Dziś będzie co nieco o zamykaniu... lata w słoikach :) Otóż jakiś czas temu, jak zaczęły się truskawki, zaczęłam tegoroczna przygodę z przetworami. Wszytko, co zrobiłam w zeszłym roku przez zimę zostało przez nas zjedzone bądź rozdane - bo taki słoiczek z własnoręcznie robioną konfiturą to wspaniały prezent. Poza tym ja wolę sama sobie zrobić konfiturkę niż potem kupować. 

Ostatnio na tapecie były maliny... 

www.wikipedia.pl 
Same owoce niespecjalnie lubię, zjem, ale bez objadania się i zachwycania, ale konfiturę malinową na świeżej bułeczce z masełkiem czy gorącą wodę z sokiem malinowym bardzo :) Poza tym sok z malin to jedno z naszych głównych lekarstw zimą. 

No więc z 5 kg malin powstało trochę soku i trochę konfitury. 



A to jeszcze trochę jagódek :) Mam kilka słoiczków konfitury i litr zamrożony, i chyba jeszcze z zeszłego roku trochę. Ale zje się (mam nadzieję)...


W lesie rzuciło się tez nieco grzybków - kozaki i prawdziwki... 


Mniejsze zamarynowałam, reszta się ususzyła. 

Teraz mamy w planach sok i galaretkę z czerwonej porzeczki, trochę dżemiku z czarnej porzeczki - o ile jeszcze będzie na krzaczku, no i jeszcze sok malinowy, bo 4 butle to zdecydowanie za mało na zimę. 
Nie wiem czy będziemy robili nalewki, bo jeszcze z zeszłego roku mamy jakieś butelki... 

* * * * * * *

A teraz zmiana tematu... jak pisałam, nabyłam ostatnio kilka nowych książek... 
oto one :)


A obecnie czytam "Ogród letni" Paulliny Simons. 
Ciężko mi to idzie, bo raz akcja jest wartka, raz się ciągnie, poza tym tyle stron...  

* * * * * * *

A na koniec mój pierwszy oprawiony aniołek - Pamiątka Chrztu Św. 
Pewnie już niektórzy widzieli na Facebooku...


Aniołka haftowało się bardzo fajnie (tylko za pierwszym razem), szybko i przyjemnie. 
Kanwa biała ze srebrną metalizująca nitką - wygląda super!! 
Oczywiście osoba, dla której to haftowałam też zadowolona. 
I wszystko gra! 

Drugi jest też zrobiony... tylko mu literek brak i oprawy. 
A trzeci się robi - na 15 sierpnia ma być gotowy :) 
Mam na dzieję, że na razie koniec tych aniołków... bo już mam ich dość... ileż razy można robić to samo... 

Może wreszcie jak skończę tego ostatniego to się wezmę za mój kosz peoni, bo już się Mąż dopytywał i marudził, że tyle robię a nic nie widać, tzn. nie wisi zbyt wiele na naszych ścianach moich haftów. No to może się wreszcie wezmę, bo nie planuje póki co nic nikomu haftować... Co prawda nigdy nic nie wiadomo... Tych też nie planowałam - same się zaplanowały :)

Na dziś to tyle... pa!

wtorek, 24 lipca 2012

7/12 TUSAlowa odsłona

Znowu z lekkim opóźnieniem, ale jest :) Stan wypełnienia na 23 lipca :) bo byłam na urlopie :)


Zrobiłam też sobie takie przenośne podróżne pudełeczko na śmietki :) Niestety za późno, bo nie zdążyło się napełnić...


Do tego zakupy urlopowe: kanwa i obrączki do kartek :) Kupione na rynku w Skoczowie :)



I mały hafcik, który zaczęłam kiedyś tam tak na próbę kanwy i wzorku i wzięłam się za niego po skończeniu drugiego aniołka, dla odmiany, bo nie lubię dwa razy haftować tego samego, a co dopiero 3!!! To też jest przedsmak kolejnych moich haftów :)


Będzie to hafcik ślubny, zdjęcie kiepskie, bo robiłam wczoraj wieczorem, niestety nie widać białej nitki w środku i na zewnątrz haftu :(

poniedziałek, 23 lipca 2012

Wszystko co dobre szybko się kończy...

... dwutygodniowy urlop też :(((((((((( No ale co zrobić... do pracy trza wracać.... 
Dziś żadnych zdjęć nie będzie, ale mam co pokazywać... nawet haftów sporo ukończonych... ale dajcie mi trochę czasu... Zdjęcia z gór mam już w komputerze :) kwestia obróbki tylko została. 

Jeżeli chodzi o hafty to brakuje im napisów, passe-partout właśnie przed chwilą oglądałam bo przyszło zamówienie, potem oprawić i sfotografować i zbyć :))

Na 100% w tym tygodniu muszę to zrobić, bo wszystkie idą na prezenty... Jeden jedzie nawet do USA :))) 

No i słoiczek TUSALowy trzeba uwiecznić, bo znowu w terminie się nie wyrobiłam... 

W ogóle ten tydzień napięty bardzo jest... 3 imprezy musimy zaliczyć  w tym jedna w domu - Mój Kochany Mąż w sobotę miał urodziny - zapewne rodzina zechce do niego przyjść na herbatę), w weekend znowu wyjeżdżamy... poza tym trzeba ogarnąć się po urlopie, oprać, oprasować, ogarnąć nieco w domu... 

Muszę się za internetem jakimś przenośnym rozejrzeć... bo jak jedziemy na działkę, to jestem odcięta od świata :)

I książek sporo nowych mam... tez by wypadało się pochwalić... chyba muszę sobie spisać co mam do pokazania, bo zapomnę :) 

Tymczasem zmykam - do zobaczenia może jutro :)))

poniedziałek, 9 lipca 2012

Pozdrowienia z Wisły...

Witajcie! Przesyłam gorące pozdrowienia z upalnej, zalanej słońcem Wisły. Beskid Śląski jest piękny!! Do tej pory jeździliśmy tylko w Tatry, szkoda, że nie zaczęliśmy wędrówki po górach od Beskidów czy Bieszczad...
Okolice Wisły, Ustronia, Szczyrku są cudne!! Niby niskie górki, ale swój urok mają. 

Niestety nie jest nam dane łazić po górach jak kiedyś, bo nasze dziecię bo się nosidła, ale jakoś sobie radzimy - wybieramy takie szlaki, gdzie można przejechać wózkiem...

I tak np. dziś byliśmy zobaczyć Kaskady Rodła - droga jak na Morskie Oko, Julka zdecydowaną część trasy zarówno pod górę jak i w dół szła sama... zbierałam jej poziomki, krasnoludki zostawiały niespodzianki, zrywała Mamusi kwiatki, budowaliśmy tamy w strumykach... i jakoś szło. To nic że trasę wg mapy 55 minut pokonaliśmy w 2 h - ważne że dziecko było zadowolone i my też :) Tuż przed wodospadami, jak jej powiedziałam, że chłopcy, którzy szli przed nami, poszli na Babią Górę, to potem ze 40 razy pytała: "No gdzie jest ta Babia Góra...

Mamy jeszcze jedną taką podobną drogę zaplanowaną, asfaltową i przejezdną dla wózka... chcieliśmy iść na Babią Górę, ale niestety nie w tym roku... 

Stacjonujemy w pensjonacie Kamratówka. Z agroturystyką nie ma to nic wspólnego... elegancki pensjonat, piękny ogród, plac zabaw, żadnych wiejskich zwierząt, srających kur i wiejskiego jedzenia. 
Bardzo ładnie, mili właściciele, nad samiutką Wisłą... 
No właśnie o tej Wisłę to napisze ze dwa zdania. Do tej pory Wisła to była dla mnie szeroka, głęboka, groźna i syfiasta rzeka... a tu płynie niezbyt szeroki potok, kamienisty, czyściutki i nawet ciepły... co dzień się w niej kąpiemy - wody po kolana, po kostki, żeby się w całości zanurzyć, trzeba się namęczyć albo położyć na brzuchu :))) Budujemy tamy :) Niedaleko nas Wisła zaczyna swój bieg - nieprawdą jest, że Wisła wypływa z Baraniej Góry. Stamtąd wypływa Biała Wisełka i dopiero jak w Wiśle łączy się z rzeką Malinką to zaczyna się ta właściwa Wisła :)) kawałeczek od naszego pensjonatu. 

Dobra, uciekam spać :)

wtorek, 3 lipca 2012

Na jagody


* * * * * * *





Tuz nad Bugiem, z lewej strony Stoi wielki bór zielony...
Noc go kryje skrzydłem kruczem, świt otwiera srebrnym kluczem....

(...)

Posłuchajcie jak w poranek na czernice, na jagody
szedł do boru mały Janek...






Otóż jak byliśmy w weekend na działce, udałyśmy się we cztery (ja, Wiola, Natalia i Julka - nie moja) do lasu na jagody :)  Było w tym lesie bardzo gorąco!! Dlatego wytrzymałyśmy w nim niewiele ponad godzinę i uzbierałyśmy niepełną łubiankę jagód :) Dla mnie jagód nigdy za wiele, bardzo lubię je zbierać, ale niestety niedziela w lesie była nie do wytrzymania :((( 

Jagódki jak jeszcze wisiały na kaczkach, już miały swoje przeznaczenie :)

Z części upiekłam pyszne jagodzianki (47 sztuk)



A z reszty robi się konfitura :)))


I zrobiłam jeszcze ładniejsze zdjęcie mojego haftu :)

Dziś z rana Mój Kochany Mąż kupiła na targu 3 kg wiśni... będziemy robić sok :) 

Mam tylko nadzieję, że sokownik lada dzień przyjdzie :)))

poniedziałek, 2 lipca 2012

Wieści z Mazur cz. II

Wybaczcie, że tak długo mnie tu nie było, ale jakoś ostatnio kompletnie nie mam na nic czasu :(( 
Nie wiem co jest grane... zaczął się sezon wyjazdowy, owocowo-przetworowy... i tak wolny czas przelatuje przez palce... 

Ale miało być o Mazurach :))) głównie będą zdjęcia, bo jak inaczej opisać ich piękno...

Zacznę od naszego Siedliska i jego mieszkańców 
















A teraz  okolica :)




















I nad jeziorkami:





Byliśmy na kilku wycieczkach: w Olsztynie, w Lidzbarku Warmińskim, w Kadzidłowie, w Biskupcu, Bisztynku i Barczewie, w Świętej Lipce, w Stoczku Klasztornym, w Jezioranach i w kilku innych malutkich wioskach... 
Nabyłam kolejny naparstek do mojej małej kolekcji...


Nie muszę chyba mówić, że chętnie bym się tam wyprowadziła do takiego właśnie siedliska 
z widokiem na piękne jezioro :)) pośród pachnących łąk... Ach! pomarzyć dobra rzecz......

Pokażę jeszcze mój hafcik, ale zdjęcie jest bardzo nieaktualne bo już skończyłam całą ramkę - tylko imiona i daty mi zostały...  





O! Mam jedno ale kiepskie...


I jeszcze imię na kołderkę dla Igora :) 


Całkiem fajne wyszło :)))

I tyle na dziś, bo jakiś taki długaśny ten post się zrobił :)

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech