Oj dawno mnie tu nie było... a to dlatego, że niewiele się dzieje u mnie z zakresu robótkowania ogólnie pojętego. To wszystko przez manię zbierania znaczków, która nas ostatnio ogarnęła! Kto zbiera znaczki, to wie jakie to czasochłonne zajęcie, zwłaszcza, że wymyśliłam sobie, żeby je ułożyć chronologicznie :) Porządek musi być.... Przy okazji robię katalog znaczków i będę w nim zaznaczała, które już mamy... Łatwiej będzie mi się potem wymieniać... W każdym razie jesteśmy na roku 1970... Całe lata świetlne przed nami... Tu mówię o polskich znaczkach... a jeszcze mnóstwo zagranicznych czeka na posegregowanie. Ale to tak przy okazji jako wytłumaczenie mojej nieobecności i "nicniepokazywania"...
A dziś chciałabym pokazać wam julkowe rysunki... Stwierdziłam, że muszę nauczyć ją rysować, bo ona tylko plamy potrafi rysować albo malować... ale żeby tak usiadła i sama z siebie coś narysowała to nie - "nie umiem" słyszę za każdym razem.
Usiadłyśmy przy stoliku, ja rysowałam na swojej kartce, ona na swojej... I wyszło takie coś :)
Myślę, że nie potrzeba żadnych podpisów... Mnie się najbardziej podoba ten tłuściutki kocur :) z puszystym owłosionym ogonem :)))
Druga sprawa: zaległe zdjęcia mojej biżuterii...
Trzecia sprawa - razem z Małgosią Bilowicką zawiozłyśmy jaśki do Szpitala Zachodniego do Grodziska Mazowieckiego - na oddział Pediatryczny. Małgosia specjalnie przyjechała po mnie z Jaktorowa, pojechała ze mną do Grodziska, odwiozła do domu i sama wróciła do domu, za co przesyłam jej duuuużego buziaka!!!
Dla dzieci z grodziskiego szpitala uszyłyśmy 60 wielkich "janów". Większość (53 szt.) z nich uszyłyśmy na Drugim Pruszkowskim Szyciu Jaśków, 3 uszyła Ania Ploch i 4 brakujące ja.
Oczywiście panie pielęgniarki bardzo nam dziękowały, bardzo się cieszyły, że dzieciaki będą miały takie kolorowe poduszki. To miło z ich strony, że tak miło i sympatycznie nasz przyjęły...