Obserwatorzy

DAWNO TEMU W PARYŻU MODNA DAMA UDAŁA SIĘ D MODYSTKI, ABY ZAMÓWIĆ NAKRYCIE GŁOWY - OSTATNI KRZYK MODY. MODYSTKA OWO NAKRYCIE WYKONAŁA ZUŻYWAJĄC 5 METRÓW WSTĄŻKI. KIEDY DAMA USŁYSZAŁA CENĘ, Z OBURZENIEM ZAWOŁAŁA: CO!!! 300 FRANKÓW ZA 5 METRÓW WSTĄŻKI??!! PANI CHYBA OSZALAŁA!! NA TO MODYSTKA KILKOMA SPRAWNYMI RUCHAMI ROZPRUŁA PIĘKNY CZEPEK, ZWINĘŁA WSTĄŻKĘ, PODAŁA OBURZONEJ DAMIE I POWIEDZIAŁA: ZAPŁATA JEST ZA MOJE UMIEJĘTNOŚCI I PRACĘ, WSTĄŻKĘ DAJĘ PANI GRATIS!!!

piątek, 28 lutego 2014

KSIĄŻKOWO DZIŚ :)

Dziś moje ostatnie nabytki książkowe...

W niedzielę na targu staroci udało mi się wreszcie upolować książkę, na którą poluję od dawna... 

Co prawda nie jest to takie wydawnictwo, jak bym chciała, ale trudno...

Upolowałam też kolejne dwa tomiki Muminków...


 i przy okazji książkę kucharską dla Julki :)
Ja miałam kiedyś taką książkę Kucharską Kubusia Puchatka.... i była bardzo fajna...


A na koniec takie dwie ciekawe pozycje:


* * * * * *

W niedzielę byliśmy z Julką, już któryś raz z kolei, w Mazowieckim Teatrze Muzycznum im. Jana Kiepury na przedstawieniu "Flamenco - taniec andaluzyjskich Cyganów".


Julce się bardzo podobało... po skończonym przedstawieniu, nasze dziecko czym prędzej wskoczyło na scenę... chyba będzie jakąś piosenkarką :) bo w ogóle się nie boi występów :)

wtorek, 25 lutego 2014

Peonie już oprawione :)))

Oczywiście wczoraj nie mogłam się powstrzymać i oprawiłam moje peonie :)
Moczyły się całą dobę, podeschły trochę, wyprasowałam, podkleiłam fizeliną i do ramki...  Te drugie, tzn. pierwsze też podkleiłam, bo mi się nieco marszczyły w ramce. 
Teraz sobie stoją na stole i czekają aż je Mąż powiesi :)




Jak tak na nie patrzę, to chyba te w koszu ładniej się prezentują niż ten bukiet...
Ale znowu bukiet ma piękniejsze kolory...

A teraz dla odmiany wyciągnęłam starego UFOka...


 

Hafcik zaczęłam dawno temu, ale popełniłam podstawowy błąd, o czym niestety nie wiedziałam na początku mojego haftowania. Zaczęłam haftować na kanwie 20 ct dwiema nitkami muliny... Co oczywiście sprawiło, że hafcik jest sztywny jakby był podklejony grubym filcem... No ale trudno. Wyciągnęłam, zarobiłam wieczorem trochę dziurek na twarzy... zrobię minimalnie ile się da i wsadzę w jakieś passe-partout...
Całego tła na pewno nie będę robiła, a szkoda mi wyrzucić ten haft, bo jest przecież na nim Mój Kochany Mąż... To zdjęcie zostało zrobione chyba na przełęczy Zawrat... albo na Świnicy... nie pamiętam już. 
Wczoraj sobie wymyśliłam, że zrobię jeszcze Julki zdjęcie ale właśnie stwierdziłam, że nie będę zaczynać drugiego, skoro jedno leży nieskończone. Dlatego go wyciągnęłam. 

Może uda mi się skończyć UFOka :)
Trzymajcie kciuki...

A na koniec trochę wiosny...

poniedziałek, 24 lutego 2014

To koniec!! Kosz z kwiatami gotowy!!

Wczoraj dokładnie o 20:26 postawiłam ostatni krzyżyk na moim drugim wielkim hafcie :))))))))))))))))))))))))))

Kto haftuje, ten wie, jaka to radość... 


Prosto z tamborka - pognieciony, brudny ale skończony!!

Zaczęłam jesienią 2012 roku. 
Pierwszy post z początkiem haftu mam z 18 września, więc przyjmijmy, że to ten dzień... 
Skończyłam 23 lutego 2014. 
Wyhaftowanie tego cuda zajęło mi 17 miesięcy i 6 dni... 
Oczywiście bywało, że przez 2-3 miesiące nie miałam haftu w ręku. Także realny czas, który spędziłam przy stawianiu krzyżyków jest duuużo mniejszy... Myślę, że jakbym każdy wieczór poświęciła na haftowanie, wyrobiłabym się w jakieś 2, góra 3 miesiące.... ale przecież to nierealne jest i każdy o tym wie :)

Póki co, po niespełna 1,5 roku mam kolejny duży haft z peoniami, który własnie się moczy, żeby wszystkie brudy, linie i flamastry z niego zeszły. 

Za dzień, góra dwa będzie wisiał  centralnym punkcie naszego salonu razem z poprzednim bukietem peonii...

Jak każdy po skończeniu jakiegoś haftu, mam jakieś plany co dalej. 

Otóż najpierw kończę SALowe jajo, potem chcę zrobić coś małego do sypialni... na oku mam coś takiego:

kluczyk albo sukienkę, z większą chęcią na sukienkę...



A potem zobaczę za co się wezmę - może za jakiegoś UFOKA :) Mam jeszcze SAL ZIMOWY rozbabrany, ale jak taka piękna wiosna za oknem, to się nie chce... 

środa, 19 lutego 2014

Szydełkowo...

... tak właśnie o szydełku dziś będzie, bo właśnie, na nieszczęście Mojego Ukochanego Męża i w sumie moje też, nauczyłam się nim posługiwać... Nie, żebym nie wiedziała cóż to takiego. Chyba każdy w szkole na technice uczył się na szydełku. Ale ja umiałam do tej pory tylko łańcuszek zrobić...

Ale w sobotę, dzięki uprzejmości Małgosi, która wykazała się chęcią i odrobiną cierpliwości (bo szybko pojęłam o co chodzi), nauczyłam się oczek ścisłych, półsłupków, słupków, słupków łączonych górą, muszelek, ażurków itp. W sumie to nie jest takie trudne. 

Przy okazji popodziwiałam cudeńka, jakie tworzy Małgosia - TU możecie je zobaczyć. 
Nawet coś dostałam w prezencie :) 

Ale zacznę od moich wyrobów :)

Jak tylko wróciłam (Małgosia pożyczyła mi szydełka i białą włóczkę), zrobiłam sukienkę dla Barbie. Trochę wyszła koślawa, ale jak na pierwszy raz myślę, że może być. 


ażurowa spódnica z jakiejś próbki... ćwiczyłam słupki łączone górą


kwiatuszek


i wczorajsze listki 


Zaczęłam robić jeszcze różyczkę, ale nie skończyłam... 

Wczoraj poszłam do pasmanterii, kupiłam sobie śliczną zieloną włóczkę i 3 szydełka. 
Na allegro zamówiłam sobie zestawy resztek włóczek w kolorach różowym, niebieskim, turkusowo-zielonym i takie błyszczące. 

Na początek będę skupiała się na małych formach: kwiatuszki, listki, serduszka, opaski... dopiero jak poćwiczę, to kiedyś sobie zrobię jakąś tunikę albo bolerko...
Co będę się od razu z motyką na słońce porywać. 

A to prezenty (tylko niektóre) od Małgosi:

przepiękny miętowy kubraczek na kubek


i przepiękna turkusowa bransoletka...



A to kilka cudeńka, które znalazłam w sieci...













































Tak się tylko zastanawiam, po co mnie było uczyć się szydełkować... 

Tłumacz

Archiwum bloga

Uszyj Jasia

Kołderki za jeden uśmiech